Czym jest hejt?
Hejt jest zjawiskiem stosunkowo nowym, które pojawiło się wraz z rozwojem społeczności internetowych jako wyraz przeświadczenia internautów o całkowitej anonimowości w sieci. Wypowiedzi, na które większość osób nie pozwoliłaby sobie w realnym świecie, coraz częściej pojawiają się w przestrzeni wirtualnej. Jednak nie wszystkie negatywne czy jakkolwiek krytyczne wpisy internautów można zakwalifikować jako hejt.
Prawo nie przychodzi użytkownikom internetu z pomocą w odpowiedzi na pytanie, czym właściwie jest hejt i jakie warunki musi spełnić dana wypowiedź, aby zakwalifikować ją jako mowę nienawiści.
Brak przepisów, które wprost posługiwałyby się terminem „hejt”, wiążąco go definiując i penalizując określone jego przejawy. Nie oznacza to jednak, że obraźliwe działania w sieci nie podlegają kontroli czy też ocenie prawnej. Obowiązujące regulacje sankcjonują bowiem nadużycie wolności słowa, a do tego w istocie sprowadza się hejt. W związku z tym wyznaczenie granic wolności słowa pozwala na jednoznaczne zakwalifikowanie danej wypowiedzi jako hejtu oraz podjęcie kroków prawnych przeciwko hejterowi.
Wolność słowa
Mimo niewątpliwie negatywnego zabarwienia niektórych wypowiedzi znajdujących się w internecie mogą one mieścić się w granicach konstytucyjnej wolności słowa oraz prawa dopuszczalnej krytyki. Stosownie do art. 54 ust. 1 Konstytucji RP z 2 kwietnia 1997 r. każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Z powyższego wynika, że nie można odmówić nikomu zajmowania określonego stanowiska, nawet krytycznego wobec wydarzeń, osób, instytucji.
Każdy z nas powinien się również liczyć z możliwością krytyki oraz kierowania pod naszym adresem nie zawsze przychylnych opinii. Na publiczną krytykę na szeroką skalę w szczególności narażone są osoby publiczne (artyści, politycy) lub np. przedsiębiorstwa, które mogą spotkać się z negatywną oceną ze strony swoich pracowników, kontrahentów, konkurentów, jak również klientów. Krytyka mieści się w granicach wolności słowa wówczas, gdy jest zgodna z prawdą, wyważona oraz wolna od wulgaryzmów lub określeń mających za cel upokorzenie lub znieważanie określonej osoby lub podmiotu.
Co istotne, w ramach wolności słowa mieszczą się wypowiedzi przejaskrawione, a także posługujące się przenośnią.
Określenie lekarza weterynarii mianem „rzeźnika” na forum internetowym w szczególnych okolicznościach, jakimi jest śmierć ukochanego psa wskutek błędu w sztuce lekarskiej, mieści się w granicach wolności słowa i nie stanowi naruszenia dóbr osobistych w postaci dobrego imienia lekarza weterynarii (wyrok Sądu Apelacyjnego w Białymstoku z 18 marca 2015 r., sygn. akt I ACa 901/14).
Na jednym z portali internetowych przeznaczonych do wymiany opinii na temat pracodawców założony został wątek dotyczący konkretnego przedsiębiorcy. Na forum internetowym pracodawca przedstawiony został przez swoich pracowników w bardzo negatywnym świetle. Treść jednego z wpisów sugerowała, że w przedsiębiorstwie panują tego rodzaju warunki pracy, że pracodawca powinien poszukiwać nie tyle przedstawicieli handlowych do swojego przedsiębiorstwa, co „samobójców”. Jednak w ocenie sądu wpis, choć sformułowany z użyciem przenośni i przejaskrawiony, mieścił się w granicach dopuszczalnej krytyki i nie naruszył renomy spółki, pod adresem której skierowano tak dosadnie wyrażone zarzuty (wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z 23 marca 2017 r., sygn. akt V ACa 435/16).
Granica między wolnością słowa a hejtem
Wolność słowa nie ma jednak nawet w internecie charakteru bezwzględnego i kończy się tam, gdzie zaczynają się prawa i wolności innych osób. Potwierdza to orzecznictwo, w którym podkreśla się, że forma i treść wypowiedzi publikowanych na internetowych portalach dyskusyjnych odbiega często od zasad przyjętych w innych środkach publicznego przekazu. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że wypowiedzi publikowane w internecie są z reguły anonimowe i wpisywane na gorąco, co nie sprzyja ich wyważeniu. Charakteryzują się na ogół ostrzejszym językiem i niejednokrotnie są przejaskrawione. Niemniej jednak umieszczane komentarze nie mogą przekraczać dozwolonych i przyjętych norm (wyrok Sądu Apelacyjnego w Poznaniu z 23 listopada 2017 r., sygn. akt III APa 23/17).
Granicę wolności słowa stanowi przede wszystkim godność człowieka czy też renoma osoby prawnej. Wypowiedź, która przekracza właśnie tak wyznaczoną granicę, z uwagi na to, że wkracza w sferę dóbr chronionych prawem krytykowanego, spełniać może przesłanki zachowania naruszającego dobra osobiste lub wypełniać znamiona przestępstw zniesławienia czy też zniewagi. W takim przypadku, chociaż przepisy prawa nie sankcjonują zjawiska hejtu jako takiego, nie sposób mówić o braku odpowiedzialności hejtera.
Dozwolona krytyka osób publicznych
Wobec osób publicznych, czyli osób rozpoznawalnych w szerokich kręgach społeczeństwa z racji różnych form ich aktywności granice dopuszczalnej krytyki sięgają dalej. Do kategorii osób publicznych należą zarówno osoby sprawujące funkcje publiczne, jak i osoby, które nie pełniąc ich, odgrywają role w różnych dziedzinach życia publicznego, takich jak polityka, kultura, sztuka (wyrok Sądu Najwyższego z 24 stycznia 2008 r., sygn. akt I CSK 341/07). Do osób publicznych można zaliczyć więc przykładowo zarówno lokalnych samorządowców, dziennikarzy, przedsiębiorców, jak również polityków rozpoznawalnych w skali kraju lub różnego rodzaju celebrytów.
Osoby publiczne muszą liczyć się z publiczną krytyką, także w internecie. W judykaturze podkreśla się, że nawet w przypadku osób publicznych nie mogą zostać przekroczone granice przyzwoitości, a dopuszczalna krytyka musi być związana z dziedziną, którą zajmuje się krytykowany. Wypowiadane opinie i sądy powinny być podporządkowane społecznemu celowi, jakiemu służy krytyka, nie mogą być natomiast nastawione na wywołanie ujemnych uczuć u osoby, której dotyczą, nawet jeśli jest nią osoba publiczna (por. wyrok SA w Warszawie z 13 października 2017 r., sygn. akt I ACa 1208/16). Jeśli np. celem krytyki jest wyrażenie dezaprobaty dla działań politycznych podejmowanych przez osoby sprawujące władzę, to odwoływanie się do moralności tychże osób jako całkowicie niezwiązane z taką tematyką nie mieści się w granicach dopuszczalnej krytyki i powinno być rozpatrywane w kategoriach hejtu.
Kiedy zaczyna się hejt
Hejt, czyli wypowiedź sformułowana w internecie, która przekracza granice konstytucyjnej wolności słowa, może przejawiać się na różne sposoby.
Z hejtem mamy do czynienia wówczas, gdy w internecie udostępniane są informacje nieprawdziwe, przy czym o nieprawdziwym przekazie możemy mówić nie tylko wtedy, gdy jest całkowicie niezgodny z rzeczywistym stanem rzeczy, ale także wtedy, gdy informacje przekazywane są z takim zachwianiem proporcji, pominięciem kontekstu oraz takim uproszczeniem, że muszą wywołać i wywołują u odbiorcy mylne wyobrażenie o rzeczywistym stanie rzeczy. W przypadku podmiotów prowadzących działalność gospodarczą tego rodzaju informacje odnosić się mogą do oceny działalności przedsiębiorcy, jego wiarygodności finansowej, jak również mogą stanowić zarzut niewypełniania zobowiązań wobec pracowników czy konsumentów bądź obowiązków publicznych (por. wyrok Sądu Apelacyjnego w Katowicach z 23 marca 2017 r., sygn. akt V ACa 435/16).
O hejcie możemy mówić również wtedy, gdy autor wpisu w sieci posługuje się niecenzuralnym, powszechnie uznanym za obraźliwe słownictwem w celu wyrażenia swojego stanowiska na temat innej osoby. Podobnie przedstawienie kogoś, czy to przy użyciu słowa, czy obrazu, w sposób uwłaczający godności człowieka lub wulgarny również stanowi hejt sankcjonowany przez przepisy prawa. Należy jednak mieć na uwadze, że samo wtrącanie w wypowiadane zdania niecenzuralnych wyrażeń w charakterze przerywników, bez kierowania ich pod adresem określonej osoby, nie stanowi przejawu hejtu (por. postanowienie Sądu Najwyższego z 28 września 2012 r., sygn. akt III KK 115/12).
W dyskusjach internautów funkcjonują również sformułowania, które same w sobie nie są niecenzuralne, ale odniesienie ich do człowieka może być kwalifikowane jako mowa nienawiści. Za przykład posłużyć może zwrot „dno”, który w podstawowym znaczeniu nie ma negatywnych konotacji. Jednakże użycie wobec innej osoby określenia „dno” nie mieści się już w granicach wolności słowa z uwagi na to, że „dno” jest synonimem nie tyle bardzo niskiego, ale najniższego z możliwych poziomów, w związku z czym nazwanie kogoś „dnem” uznawane jest za szykanę i może być rozpatrywane w kategoriach hejtu (por. wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z 24 marca 2017 r., sygn. akt I ACa 1604/16).
Prawa zaatakowanych hejtem
Wbrew powszechnie panującemu przeświadczeniu o całkowitej anonimowości hejterów współczesne rozwiązania techniczne, jak również prawne, pozwalają na identyfikację autora treści opublikowanej w sieci. Brak gwarancji anonimowości, a także fakt, że hejt jest zjawiskiem bezprawnym, równoznaczne są natomiast z tym, iż każdy użytkownik internetu powinien liczyć się z ewentualnymi konsekwencji prawnymi wynikającymi z zamieszczanych treści.
Osoby dotknięte hejtem mogą dochodzić swoich praw zarówno na drodze cywilnej, jak i karnej, przy czym obie ścieżki prowadzące do pociągnięcia hejtera do odpowiedzialności są od siebie niezależne. W ramach postępowania cywilnego możliwe jest wytoczenie powództwa o ochronę dóbr osobistych, którego celem jest usunięcie stanu naruszenia prawa oraz uzyskanie stosownej rekompensaty za dokonane naruszenie. Natomiast w postępowaniu karnym dochodzić można odpowiedzialności karnej hejtera z uwagi na to, że hejt kwalifikowany jest zwykle jako przestępstwo zniesławienia lub zniewagi.